Czwartek, 21 lutego 2019
Po 30 miesiącach negocjacji Wielka Brytania nadal nie wie, jak ma wyglądać rozwód. Były premier Tony Blair poparł ideę drugiego referendum. Bo dziś Brytyjczycy wiedzą dużo więcej o konsekwencjach brexitu, a urzędująca premier może przegrać w parlamencie głosowanie nad porozumieniem z UE. Na nowe negocjacje ani Londyn, ani Bruksela nie mają ochoty. Odrzucenie umowy oznaczałoby więc rozwód bez porozumienia. A to większość polityków i komentatorów uważa za najgorszy scenariusz i dla Brytanii, i dla Unii. Turbulencje na Wyspach zaczęły się 23 stycznia 2013 r. Wtedy ówczesny premier konserwatysta David Cameron zapowiedział, że rząd rozpisze referendum. Zakładał, że większość obywateli będzie za pozostaniem w UE. Mylił się. 23 czerwca 2016 r. zwolennicy pozostania w Unii przegrali 48,1:51,9 proc. przy frekwencji 71, 8 proc. Przeciw rozwodowi była Szkocja i Irlandia Północna, za – Walia i Anglia. Cameron ustąpił, zastąpiła go pani May, była minister spraw wewnętrznych, również przeciwniczka brexitu. Gdy jednak objęła urząd, zapowiedziała, że brexit znaczy brexit.
<...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?