Sobota, 23 lutego 2019
Cóż tam panie w polityce? Majchrowski trzyma się mocno.
Tak mogłoby brzmieć pierwsze, nieśmiertelne zdanie z „Wesela”, gdyby jakiś późny naśladowca Wyspiańskiego zechciał opisać polityczny Kraków w połowie 2014 r. Prezydent jest bowiem jedynym trwałym punktem odniesienia dla krakowskiej polityki, a wokół rozorane partyjne ugory, na których od czasu do czasu wyrastają jakieś figury, często nawet duże, ale przeważnie osobne. O koalicje i alianse w ważnych dla miasta sprawach trudno, bardzo trudno.
Wczesną wiosną, w samo południe, pod Sukiennicami stanęło grono kilku naukowców, by nielicznym dziennikarzom przedstawić protest środowiska akademickiego przeciwko odebraniu miastu 40 mln zł na odnowę zabytków Krakowa. Posłowie z innych regionów, zwłaszcza z Dolnego Śląska, który ma świetnie zorganizowany sejmowy lobbing, zapragnęli bowiem przesunięcia pieniędzy na odnowę krakowskich zabytków z Kancelarii Prezydenta, gdzie stanowią osobną pozycję, do budżetu, aby obdzielić nimi cały kraj. Ten protest nieco poruszył polityczny Kraków i być może po raz pierwszy zaczęła się wspólna walka, aby jednak fundusze dla miasta ochronić. Powstaje nawet projekt specjalnej ustawy mającej ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?