Piątek, 22 lutego 2019
Już kierujemy do księgarni i kiosków przegląd „Świat i Polska 2004”, wydawany do spółki z wydawnictwem, które bez fałszywej skromności trzeba przedstawić jako najbardziej wpływowy tygodnik na świecie. „The Economist”, bo o nim mowa, pracował na tę pozycję od 1843 r. Oto krótki – jak na 160 lat – portret pisma.
The Economist” jest dzieckiem Imperium Brytyjskiego. Ale prawdziwą karierę – taki to paradoks – zrobił teraz, kiedy Imperium dawno upadło. Korzysta natomiast z dwóch imperialnych produktów – powszechności języka angielskiego (czytelnicy) oraz wolnego handlu (idee), by w końcu zdobyć liczniejszych czytelników w świecie niż we własnym kraju. Dziecko imperium rodziło się więc w czasach, kiedy W. Brytania stawała się fabryką świata, produkując wszystko dla wszystkich (na przykład dawała dwie trzecie całej światowej produkcji węgla!). Równocześnie na sztandary wynoszono liberalizm gospodarczy, nazywany wówczas laissez-faire (dosł. po francusku: pozwólcie działać) i wolny handel, który miał bogactwo jeszcze pomnożyć.
Założyciel pisma kupiec James Wilson zdobył publiczny rozgłos w kraju w walce przeciw ustawom zbożowym (Corn Laws), wprowadzonym zaraz po pokonaniu Napoleona w 1815 r. zamiast podatku wojennego. Ustawy zabraniały na przykład wwozu pszenicy na Wyspy, póki jej cena wewnątrz kraju nie osiąga 52 szylingów za kwartę, a i tak ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?