Czwartek, 21 lutego 2019
Tego artykułu nie moglibyście przeczytać w Londynie. Zostałby skonfiskowany.
Plotki i oskarżenia, choćby najbardziej okrutne, należy zbyć godnym milczeniem – „nigdy nie narzekaj, nigdy nie wyjaśniaj” (Never complain, never explain) . Gdyby książę Karol i jego najbliżsi współpracownicy zastosowali się do tej sprawdzonej od wieków zasady brytyjskiej monarchii, nie byłoby problemu. Szczególnie w czasach, gdy medialna sfora rzuca się na każdą kość pachnącą sensacją, lepiej byłoby dla Windsorów, gdyby żaden ich przedstawiciel nie wypowiadał się na temat krążącej od kilku miesięcy plotki o rzekomym incydencie seksualnym z udziałem następcy tronu. Świadkiem zajścia miał być dawny służący Karola – George Smith, który przekazał rewelacje jednej z niedzielnych gazet. Problem w tym, że oficjalnie nie wiadomo, o jakie rewelacje chodzi, ponieważ inny były ulubiony „kapciowy” księcia, niejaki Michael Fawcett zdołał przekonać sąd, by zakazał ich publikacji.
W Wielkiej Brytanii nie ma co prawda ustawy o ochronie dóbr osobistych w europejskim rozumieniu, jednak obowiązuje bardzo sztywny kodeks postępowania mediów weryfikowany przez ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?