Sobota, 16 lutego 2019
Aleksandra Cisłak, Adrian Wójcik
Egocentryzm i egotyzm: czy zawsze przynoszą szkody.
Ktoś dla samego siebie jest centrum własnego wszechświata? Ma skłonność zarówno do przecenienia tego, jak wielką uwagą obdarzają go inni, jak dobrze wypada na ich tle i jak dużą rolę w jego sukcesie odegrał on sam, a jak małą szczęśliwy splot okoliczności? Nie musi to być szkodliwe. Ba, może być dobroczynne. Kto tak nie robi, podupada na zdrowiu.
Bycie pępkiem własnego świata nie jest jedynie przypadłością dzieci. Badania Nicholasa Epleya i jego współpracowników pokazały, że różnica między nimi a dorosłymi nie jest jakościowa, lecz ilościowa. Dorośli są jedynie szybsi niż dzieci w korygowaniu egocentrycznej perspektywy i w mniejszym stopniu wpływa ona na ich zachowanie. Nawet oni są zatem skłonni przeceniać wrażenie, które robią na innych.
W pomysłowym eksperymencie zespołu Thomasa Gilovicha, profesora psychologii z amerykańskiego Cornell University, współautora głośnej w zeszłym roku książki „Najmądrzejszy w pokoju”, uczestnicy ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?