Sobota, 23 lutego 2019
Igor T. Miecik, Anna Zdrojewska [wsp.]
Prawnicy są pewni: rynek ich pracy jest chory i potrzebuje kuracji wstrząsowej. Młodzi oczekują jej z nadzieją, bo dotąd nie mieli szans. Stanowią potężną 50-tysięczną armię ludzi głodnych sukcesu.
Rewolucja już się zaczęła. Dzięki ustawie o dostępie do zawodów prawniczych, która weszła w życie 10 września. W zamyśle jej twórców ma ona przeorać rynek usług prawnych. Statystyki są bowiem szokujące: dziś tylko kilka procent stron stających przed sądami ma prawnika. Polacy nie tylko reprezentują się sami w procesach cywilnych, ale sami bronią się w sprawach karnych. Prawie połowa oskarżonych nie ma dziś obrońcy z urzędu.
Ustawa ułatwia dostęp do trzech prawniczych zawodów: adwokata, radcy prawnego i notariusza. Oto najważniejsze zmiany: wprowadzone zostały państwowe, a nie – jak do tej pory – korporacyjne egzaminy na aplikację i końcowe, dopuszczające do zawodu. Do tego ostatniego egzaminu, bez obowiązku odbycia aplikacji, będą mogli przystąpić doktorzy prawa i magistrzy, którzy przez pięć lat pracowali przy stanowieniu lub stosowaniu prawa. Na listę korporacyjną bez żadnych egzaminów mogą się wpisać wszyscy, którzy zdali egzamin do innych zawodów prawniczych.
Już po wejściu w życie ustawy w niektórych ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?