Poniedziałek, 18 lutego 2019
Dorosłe dzieci coraz częściej mieszkają z rodzicami – czy to oznaka ich egoizmu.
Na świecie określa się ich różnie: bamboccioni we Włoszech, kidults w Niemczech, boomerang kids w Wielkiej Brytanii, parasaito shinguru w Japonii. W Polsce – gniazdownikami – terminem zaczerpniętym z ornitologii na określenie tych gatunków ptaków, których pisklęta po wykluciu pozostają w gniazdach dłużej niż inne. We wszystkich tych metaforycznych pojęciach chodzi o to samo: dorosłych ludzi, którzy mają problem z dorosłym życiem i najczęściej mieszkają (wciąż lub ponownie) z rodzicami. Od 30 lat to zjawisko się nasila. Według danych Eurostatu z lat 2013–14 w niektórych krajach dotyczy ponad połowy młodych ludzi, jak np. w Chorwacji (59 proc.) czy Grecji (51 proc.); w innych jest niemal nieobecne – jak w Danii (1 proc.), Finlandii, Norwegii i Szwecji (po 4 proc.). Najwięcej dorosłych dzieci mieszka z rodzicami w krajach Europy Południowej; poza wspomnianymi – także we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii, Słowenii. Oraz w Europie Środkowej: na Słowacji, Węgrzech i w Polsce. ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?