Piątek, 22 lutego 2019
Joanna Solska, Adam Grzeszak [wsp.]
Wchodzi w życie prawo, które umożliwia przejście na emeryturę 60-letnim mężczyznom. My obniżamy wiek emerytalny, podczas gdy Europa idzie w odwrotnym kierunku. Kto tu będzie pracował?
Polacy cenią sobie pracę, ale emeryturę bardziej. Zwłaszcza tę wcześniejszą, do której prawo peerelowska władza, nie licząc się z kosztami, rozdawała hojną ręką. Dziś prawo do przejścia na emeryturę po pięćdziesiątce, a niekiedy i przed nią, uznawane bywa za zdobycz socjalną, niemal tak ważną jak ośmiogodzinny dzień pracy. W obronie tego przywileju związki zawodowe gotowe są pójść na barykady. Tak jak Związek Nauczycielstwa Polskiego, który w tych dniach szykuje się do strajku.
Emerytury wywołały też wojnę płci. Sufrażysta z Łodzi Marian R. uznał niedawno, że jest dyskryminowany jako mężczyzna, bo nie może w wieku 60 lat przejść na emeryturę. A kobieta może. Trybunał Konstytucyjny przyznał, że brak emerytalnej równości jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Efektem tego orzeczenia jest zmiana prawa, które wejdzie niebawem w życie, zrównując wiek emerytalny kobiet i mężczyzn na poziomie 60 lat.
Tymczasem z ekonomicznego punktu widzenia to raczej Polki mogłyby mieć pretensję, że są wypychane z rynku pracy wcześniej ...
Chcesz czytać dalej ten tekst?
Chcesz mieć nieograniczony dostęp do wszystkich płatnych artykułów na Polityka.pl i innych korzyści?